Dlaczego warto wybaczać

Wybaczanie jest stare jak świat. To akt wpisany w naszą egzystencję, który od wieków gwarantował przetrwanie. I choć wydawać by się mogło, że zjawisko to jest doskonale rozpoznane, głębsza analiza wskazuje na rozmaite problemy.

Badania naukowe wykazały, że wybaczenie krzywd ma dobroczynne skutki dla ciała i ducha. Można się zatem pokusić o wniosek, że ludzie wyrozumiali, akceptujący niedoskonałości własne i innych, żyją spokojniej, a możliwe że także dłużej.

Etapy wybaczania

Badania naukowe wykazały, że wybaczenie krzywd ma dobroczynne skutki dla ciała i ducha. Można się zatem pokusić o wniosek, że ludzie wyrozumiali, akceptujący niedoskonałości własne i innych, żyją spokojniej, a możliwe że także dłużej. Etapy wybaczania Naukowcy wyróżnili pięć etapów drogi wiodącej przez proces wybaczania. Pierwszy z nich to zaprzeczanie. Początkowa reakcja po doznanej krzywdzie jest przyrównywana do szoku pourazowego. Trudno nam przyjąć do wiadomości, że coś tak bolesnego przydarzyło się właśnie nam, i tym samym unikamy kontaktu ze skutkami doznanych zranień emocjonalnych. Jeśli zbyt długo pozostaniemy w tej fazie, zaczynamy odczuwać narastający smutek i brak radości z życia. To sygnał, że warto uznać własne skrzywdzenie.

Drugi etap to oburzenie. Decydującą rolę odgrywa tu doświadczanie gniewu. Jest on naturalną i zdrową reakcją na zadane rany. Zwykle bywa jednak tłumiony z powodu braku akceptacji – własnej i środowiska. Poza tym, ze względu na małe, a czasem żadne umiejętności dojrzałego radzenia sobie ze złością, wolimy ją stłumić niż jej doświadczyć. Ta nierozładowana energia frustracji ulega w naszym organizmie tzw. zamrożeniu.

Dlatego przeżywanie gniewu może okazać się zdrowe i doprowadzić do trzeciego etapu, jakim jest żądza zemsty. Reakcja ta jest nadal naturalną odpowiedzią na poczucie zranienia. Doświadczając gniewu, mamy zwykle ochotę na rewanż. Badania wykazały, że zemsta może być naprawdę „słodka”. Wymierzanie kary, nawet jeśli tylko w wyobraźni, pobudza układ nerwowy do wytwarzania endorfin. Te z kolei wywołują efekty podobne do przeciwbólowego działania opioidów, np. morfiny. Stąd żądza zemsty może stać się błędnym kołem z narastającym poczuciem winy w tle.

Owo obwinianie siebie może posłużyć za pomost do czwartego etapu. Po tym, jak przeżyjemy żal, rozpoznamy okoliczności związane z naszą krzywdą i uświadomimy sobie, że zemsta jest niemożliwa lub jest jak „ślepa uliczka”, będzie nas stać na zatrzymanie się i skupienie uwagi na sobie. Ale już nie jako ofierze, ale osobie dojrzałej, która szuka również własnej odpowiedzialności, błędów i słabości. Jesteśmy wtedy skłonni wybaczyć bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

Wybaczenie czy pojednanie?

Łatwiej jest nam przebaczyć, gdy osoba, która nas skrzywdziła, okazuje żal, smutek i kieruje w naszą stronę wyrazy skruchy za to, co zrobiła. Przeprasza. W takich okolicznościach już tyko krok dzieli nas od piątego etapu, czyli akceptacji [Akceptacja nie jest tożsama z przyzwoleniem na krzywdzące zachowania innych w stosunku do nas.] zaistniałej sytuacji i niedoskonałości drugiego człowieka. W takim momencie łatwiej o obopólną zgodę i pojednanie.

Trud wybaczania

A co się dzieje, jeśli nasz krzywdziciel nie przeżywa skruchy? Wówczas gniew i ból zranienia mogą ponownie dać o sobie znać. Przebaczenie bez pojednania wydaje się trudniejsze. Wymaga przede wszystkim dokonania tego aktu w sobie samym. Nie ma tu drugiej strony, która przyjmie naszą krzywdę i uzna ją za rezultat swojego błędu. Ojciec William Meninger, zakonnik z klasztoru św. Benedykta w Kolorado, twierdzi, że wybaczenie jest w rzeczywistości czymś, co robimy we własnym wnętrzu i dla siebie. Jest aktem zmiany naszych uczuć, myśli i oczekiwań.

Wybaczyć komu?

Z badań szwajcarskiego psychiatry i psychologa Carla Junga (zm. 1961) wynika, że wszyscy odczuwamy silną i trwałą niechęć do samych siebie. Część chrześcijańskich uczonych uważa, że jest to skutek grzechu pierworodnego. Inni łączą tę niechęć z tłumioną frustracją w stosunku do naszych pierwszych opiekunów. Uważają, że w efekcie dziecięcej lojalności, aby chronić „obiekt” najważniejszej relacji, zatrzymujemy tę złość i kierujemy przeciwko sobie. Wynika stąd, że wybaczać możemy nie tylko innym ludziom, ale także sobie.

Akt umysłu czy serca?

Robert Enright, wybitny profesor psychologii z Uniwersytetu Wisconsin- Madison, twierdzi że wybaczenie to nie tylko rezygnacja z prawa do urazy i negatywnych osądów, lecz nakaz, aby zastąpić je współodczuwaniem, życzliwością i miłością. Dzięki temu możliwe staje się odpuszczenie krzywdy, zaakceptowanie zranienia i nauczenie się życia z nim. Wtej trudnej lekcji mamy szansę lepiej poznać samych siebie. Jesteśmy gotowi wybaczyć sobie i innym, nie oczekując żadnej rekompensaty. Wybaczamy po to, by siebie uleczyć, a osoba, która nas skrzywdziła, jest kimś więcej niż jej błędy. Sama też otrzymała w życiu wiele ran.

Wielokrotny czy jednorazowy?

Wybaczanie to nieustający, powtarzający się cykl. Nie wystarczy poprzestać na jednym, by do końca życia mieć tzw. święty fot. archiwum spokój. Najtrudniejszy jest ten pierwszy raz, gdy ścieżka wspomnianych pięciu etapów wybaczania wydaje się zbyt trudna do przebycia. Z przebaczaniem jest jak z nauką języków obcych. Kiedy ją zawiesimy, nie oznacza to, że zdobyta dotychczas wiedza zniknie. Straci jednak na jakości i stanie się pomocna w mniejszym niż dotąd zakresie bądź wcale.

Dobrowolne czy obowiązkowe?

Zdaniem Elizabeth Kubler-Ross, szwajcarskiej lekarz psychiatry i autorki poczytnych książek, „musimy wybaczac, żeby żyć pełnią życia (…). Wybaczenie jest sposobnością, by zagoić nasze rany, a tym samym nawiązać lepszy kontakt z sobą i innymi”. Sama autorka twierdzi z poczuciem humoru, że jeśli nie wybaczy wszystkiego do śmierci, to nie będzie się tym przejmować, gdyż nie zamierza odejść z tego świata jako święta. Rozumie jednak, że są sprawy, które powinna wybaczyć, ale jeszcze nie potrafi tego zrobić.

Konsekwencje wybaczania

Przebaczenie może nam dać wiele, np. poczucie pełni. Dzięki niej będziemy się czuli spokojnieszymi i lepszymi ludźmi. Może nam też dać poczucie wolności do bycia tym, kim naprawdę jesteśmy, oraz pozwolić na głębokie przeżywanie szczęścia i autentycznej miłości. A w rezultacie umożliwiać tworzenie dobrych relacji, które są źródłem spełnienia i dobrego życia.

Kiedy jest najlepszy czas?

Znamy pierwsze wersy wiersza ks. Jana Twardowskiego „Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. Słowa te mogłyby być równie wymowne w zdaniu „Śpieszmy się wybaczać”, bo niewyleczone, dawne urazy i gniew przeszkadzają nam kochać. Aby otworzyć serce na miłość, trzeba je uzdrowić, uleczyć zranienia. A najlepszym panaceum na zranione serce zdaje się wybaczenie. To plan na całe nasze życie.


Źródło:
TArtykuł został zamieszczony w pismie Nasza Troska nr 60, wydawanego przez : ConvaTec Polska Sp. z o.o.